niedziela, 12 maja 2013

Kotarz 985m

Na majówkę miałam jechać w Gorce, zobaczyć krokusy na Turbaczu, jednak okoliczności pogody nie były sprzyjające, więc wyjazd w Gorce został odwołany - a właściwie przesunięty na wyjazd wakacyjny. W między czasie zdążyłam już zaplanować sierpniowy wyjazd w Beskid Wyspowy i Gorce - będzie między innymi Ćwilin, Luboń Wielki, Mogielica, Turbacz i Lubogoszcz.

Ostatnio pogoda się poprawiała w ciągu tygodnia, kiedy miałam zajęcia na uczelni, a na weekend znowu się psuła i tak od końca kwietnia czekałam na jakiś wyjazd w góry. W końcu w piątek stwierdziłam, że tego czekania jest już za dużo i jadę niezależnie od pogody. W końcu co tam deszcz, z cukru nie jestem ;)
Prognozy na sobotę (11 maja br.) nie były optymistyczne, zapowiadali zachmurzenie i przelotne opady deszczu. Ale decyzja zapadła - jadę w góry i koniec:) Wyjazd oczywiście z Kasią.

Plan pierwotny wyglądał następująco:


  


 

 O 7:30 wsiadłyśmy w Katowicach do pociągu w kierunku Zwardonia. Do przedziału gdzie siedziałyśmy, dosiadły się osoby jadące na Rajd ze Studenckiego Koła Przewodników Górskich "Harnasie". Bardzo sympatyczne ekipa.
Swoją drogą od jakiegoś czasu w mojej głowie kiełkuje również pomysł o kursie przewodnickim, który chciałabym zrobić. Kurs taki trwa prawie dwa lata, są wykłady i dużo wyjazdów:) Fajna przygoda, nowe przyjaźnie, super sprawa. Może w przyszłym roku zacznę..? ;)

O godzinie 8:37 byłyśmy już w Bielsku-Białej, skąd o 9:20 ruszyłyśmy PKSem do Szczyrku. Na przystanku na Przełęczy Salomopolskiej byłyśmy o 10:00.



Na Przełęczy Salmopolskiej byłam drugi raz, ostatnim razem w zeszłym roku - skąd szłam na Skrzyczne, przez Malinowską Skałę.
Tym razem ruszyłyśmy w kierunku Przełęczy Karkoszczonka.


Pogoda od samego rana nas nie oszczędzała i niestety w ciągu dnia nie poprawiła się ani odrobinę. Niemal cały czas była drobna mżawka, mgła, widoczność na 50 metrów, albo i mniej. Przez cały dzień nawet gór nie zobaczyłyśmy.


Przełęcz Salmopolska jest położona na wysokości 916m - czyli wysoko. Dobry punkt startowy, bo nie trzeba wysoko wchodzić ;) No ale nie ma też tej satysfakcji, ze "zdobycia" czegoś.
Szlak już od samego początku biegnie niemal po płaskim terenie, raz nieco pod górkę, raz nieco z górki - ale generalnie ja podobnym poziomie 900-990m. Jest to trasa bardziej spacerowa, aniżeli górska. Z naszą widocznością miałyśmy wrażenie, że idziemy po jakimś parku czy lesie gdzieś w okolicach Katowic, a nie że jesteśmy w górach :D Bo ich zupełnie widać nie było.






Soczysta, wiosenna zieleń - po prostu przepiękna. Takiej zieleni nie ma przez cały rok, jak teraz.


 Po pierwszych 20 minutach marszu doszłyśmy na Grabową 907m.




 Po kolejnych 30-40 minutach na Kotarz 985m, gdzie zrobiłyśmy sobie przerwę.
Na szczycie znajduje się Ołtarz Europejski zbudowany w 2008 roku z podarowanych kamieni przywiezionych ze wszystkich państw Europy, wielu miast Polski i po jednym z każdego kontynentu. Dodatkowo zostały tam wbudowane kamienie z kosmosu, tzn kawałki meteorytów.


Widoki miałyśmy o takie..






Po posiłku ruszyłyśmy nieśpiesznie, spacerowym krokiem, dalej czerwonym szlakiem na Przełęcz Karkoszczonkę.









W okolicach szczytu Beskid szlak czerwony jakby urywa się. Jest rozwidlenie w 3 kierunkach i nigdzie nie widać kontynuacji szlaku. Próbowałyśmy iść każdym jednym i po 5-10 minutach wracałyśmy z powrotem do rozwidlenia, nie znalazłszy znaków. W końcu już nieco poirytowane postanowiłyśmy kontynuować drogę prawym rozgałęzieniem, licząc że pójdziemy przez sam szczyt Beskid i w końcu na Przełęczy Karkoszczonka wyjdziemy.


Nie wiem czy szłyśmy tą ściazką, o której myślę.. ale po jakimś czasie doszłyśmy do dziwnych oznaczeń szlaku - jeszcze takich kwadratów biało-niebieskich w górach nie widziałam. Dobrze, że to miejsce znalazłyśmy, bo poszłybyśmy prosto, nie wiadomo gdzie. A oznaczenia kazały nam odbić w lewo, jakby nieco cofając się.



W okolicach Przełęczy znajduje się pomnik w miejscu w którym w stycznie 1945 hitlerowcy spalili kobietę i jej dwójkę wnuków.








Kilka minut później odnlazłysmy czerwony szlak. Niestety przez taką słabą widoczność, łatwo jest pobłądzić.





Około godziny 14 doszłyśmy na Przełęcz Karkoszczonka, gdzie zrobiłyśmy sobie przerwę.
Pierwotny plan zakładał kontynuację drogi czerwonym szlakiem w kierunku Klimczoka, do Schroniska PTTK Na Klimczoku, a następnie zejście zielonym szlakiem do Szczyrku.
Jednak stwierdziłyśmy, że przy takiej pogodzie i zerowej widoczności, właściwie nie ma sensu iść dalej. Skróciłyśmy więc sobie drogę o około 5-6km, podążając za żółtymi oznaczeniami zaczełysmy schodzić do Szczyrku.



Niedługo później doszłyśmy do przystanku Szczyrk Biła.




 I dalej już droga asfaltową jakieś 2,5km poszłyśmy do Centrum Szczyrku na PKS.


Pogoda nad Szczyrkiem również nie rozpieszczała.


O godzinie 16:00 przyjechał PKS i zabrał nas do Bielska Białej, skąd o 16:30 pociągiem pojechałyśmy do Katowic.

Chociaż zarówno pogoda jak i widoczność nas nie rozpieszczały, a przez to sam szlak nie był zachwycający - to muszę przyznać, że jestem całkiem zadowolona z wyprawy:)
Czasem nie warto odkładać wyjazdu, tylko ze względu na pogodę. Trzeba korzystać z każdego dnia, bo każdy dzien spędzony w górach to fajny dzień:)
Pozdrawiam.

4 komentarze:

  1. W jaki sposób tworzysz mapki i tabelki z przejęcia odcinków szlaku? Bardzo to fajnie wygląda. :)
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tabelki robię w Exelu - przepisuję informacje wg mapy Compass. Natomiast mapki i profil terenu tworzę na stronie internetowej: www.mopedmap.net
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki :) Świetnie to wygląda.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyszły Ci piękne zdjęcia w tej mgle :)

    OdpowiedzUsuń