Ostatni raz byłam w górach w listopadzie, zanim jeszcze spadł śnieg.
Niestety zimą po górach nie chodzę - a może inaczej - do tej pory nie chodziłam, z różnych względów - głównie organizacyjnych i finansowych. Ale wszytko przede mną!
Wracając do listopadowego wyjazdu.
Plan był taki:
Łatwo nie było. Było stromo i ślisko, ziemia zmrożona, liście pokryte lodem, w mocno nasłonecznionych miejscach grząskie błoto. Rano było bardzo zimno, lodowate powietrze wdzierało się do płuc, że aż się czuło kłucie, a przy takim wysiłku trzeba było mocno i szybko oddychać. Do tego jeszcze ilość ciuchów, które na sobie miałam, szal, rękawiczki - wszytko to krępowało ruchy. Poza tym czas, który nas gonił bo musiałyśmy zdążyć na 15:35 na ostatni autobus.
Wstałam o 2:15. Zabójcza godzina.
O 3:30 wyszłam z domu. O 4:30 byłam już w Katowicach, dołączył do mnie mój kompan - kumpela z mojej grupy studenckiej - Kasia :).
O 5:02 ruszał nasz pociąg w kierunku Zwardonia. Na miejscu w Soli byłyśmy o godzinie 8:00. Ruszyłyśmy czarnym szlakiem w kierunku Rycerki Dolnej.
Rano na szlaku panowała taka aura.. było naprawdę pięknie. Kryształki lodu lśniły w porannych promieniach słońca.
I było strasznie zimno. Na tyle zimno, że przez pierwszą godzinę marszu nawet nie wyciągałam aparatu, jedynie o czym marzyłam to powrót do domu, żeby się choć trochę ogrzać ;)
Po godzinie marszu raz pod górę, raz w dół, doszłyśmy do wsi Rycerka, usiadłyśmy na przystanku i zaczęłyśmy myśleć co dalej - czy wracamy na pociąg do domu - czy idziemy dalej. Dalej już nie było możliwości wcześniejszego zejścia ze szlaku, jedynie zawracanie. Ale zaczeło się robić cieplej więc wymyśliłyśmy, że dojdziemy do połowy zaplanowanego szlaku, na Praszywkę Wielką - żeby było, że coś zaliczyłyśmy:D Ta opcja dodała nam otuchy, więc poszłyśmy dalej.
Zaczęło się robić cieplej i przyjemniej.
Pogoda zrobiła się prawie wiosenna.
W końcu około godziny 11:30 doszłyśmy do naszego celu - Praszywka Wielka, o wysokości 1043m. Tutaj chciałyśmy zawrócić - co wydało nam się jednak bez sensu, biorąc pod uwagę, że byłyśmy na siódmym kilometrze, czyli dokładnie w połowie całej trasy. No więc poszłyśmy dalej.
Z Praszywki zeszłyśmy na Przełęcz Przysłóp Potocki, gdzie mieści się Studencka Baza Namiotowa Politechniki Śląskiej. W listopadzie nieczynna.
Chwilę odpoczęłyśmy i trzeba było iść dalej.
A kolejny szczyt - Bendoszkę Wielką z jej charakterystycznych krzyżem, można było już zobaczyć na horyzoncie.
Widoki z podszczytowej polany i malownicze niebo..
Aż w końcu około 13:30 doszłyśmy na szczyt - Bendoszka Wielka 1144m.n.p.m.
A to ja
Zaczęło się znowu robić coraz zimniej, trzeba było przyspieszyć kroku.
Szybko doszłyśmy do Schroniska na Przegibku, na wysokości 1000m.
Trochę odpoczęłyśmy przy Schronisku, posiliłyśmy się. I ruszyłyśmy
zielonym szlakiem w dół, do Rycerki
Górnej na przystanek PKS. Szlak zielony mało ciekawy, dość monotonna szeroka, utwardzona droga. Po około godzinie doszłyśmy do przystanku, skąd busik zabrał nas na stację PKP.
O 16:41 przyjechał pociąg do Katowic. O 20:30 byłam w domu.
Zmęczona i szczęśliwa, że jednak się nie poddałam i przeszłam wszytko co zaplanowałam.
Pozdrawiam
Górnej na przystanek PKS. Szlak zielony mało ciekawy, dość monotonna szeroka, utwardzona droga. Po około godzinie doszłyśmy do przystanku, skąd busik zabrał nas na stację PKP.
O 16:41 przyjechał pociąg do Katowic. O 20:30 byłam w domu.
Zmęczona i szczęśliwa, że jednak się nie poddałam i przeszłam wszytko co zaplanowałam.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz