Relacje
- Babia Góra 1725m
- Bendoszka Wielka 1144m
- Czorsztyn
- Czupel 933m
- Dwudniowa Babia cz.I
- Dwudniowa Babia cz.II
- Góra Żar 761m
- Hala Rycerzowa
- Kotarz 985m
- Kudłoń 1274m
- Magurka Wiślańska 1140m
- Mogielica 1171m
- Mędralowa 1169m
- Pilsko 1557m
- Połonina Wetlińska
- Rachowiec 954m
- Romanka - Rysianka
- Skrzyczne 1257m
- Szyndzielnia - Klimczok - Magura
- Turbacz 1310m
- Urlop
- Wielka Czantoria 995m
- Wielka Racza 1236m
- Wielka Rycerzowa 1226m
- Wielki Stożek 978m
- Zielony Kopiec 1154m
- Ćwilin 1072m
- Ślub w Zawoi
wtorek, 9 lipca 2013
Dwudniowa Babia cz. II
Dnia drugiego budzik dzwonił od godziny 5:00, jednak z łóżka zwlokłyśmy się dopiero po kilku dłuższych drzemkach. Szybka toaleta, śniadanie i kawa zrobiona poprzedniego wieczora (wrzątek jest dostępny dopiero od godziny 8 w barze).
Miałyśmy do wyboru dwie opcje: idziemy od razu na Przełęcz Krowarki na pierwszy możliwy bus do Krakowa, albo realizujemy plan do końca, to znaczy idziemy na Babią Górą. Wstałyśmy jednak wyspane, wypoczęte, bez żadnych zakwasów, z nową energią. Sprzyjało nam też świeże, rześkie powietrze:) Nie było innej możliwości jak tylko dokończyć wyprawę, tak jak sobie to założyłyśmy.
Plan na dzień drugi był następujący:
Podarowałyśmy sobie Cyl - i to był bardzo dobry wybór. Gdybyśmy poszły najpierw na Małą Babią, a dopiero później na Babią Górę, na szczycie złapałby nas deszcz i burza. My jednak w tym czasie byłyśmy już na drodze asfaltowej z Przełęczy Krowiarki do Zawoi Policzne. Ale o tym później.
Ze Schroniska wyszłyśmy około godziny 7:00.Pod Schroniskiem siedziała już duża grupa turystów.
Odcinek do Przełęczy Brona liczy około 1km, do pokonania jest około 200 metrów w górę w czasie 30-40 minut.
Temperatura była idealna, wiał lekki chłodek, aura jaką tworzyły mgły była niemalże magiczna.
Prawie cała droga wiedzie bardzo wygodnymi kamiennymi stopniami. Wchodzi się bardzo przyjemnie, podziwiając stary las. Miałyśmy ostatnią w tym roku okazję zobaczyć piękne soczyste zielenie przyrody. Z biegiem lata wszytko będzie przybierało barwy rdzawo-beżowo-brązowe.
Po około 40 minutach wyszłyśmy na Przełęcz Brona.
Przywitały nas gęste mgły i słaba widoczność. Ponieważ miałyśmy bardzo dużo czasu, postanowiłyśmy zrobić sobie dłuższy postój, poczekać, aż mgły nieco się rozejdą.
I rzeczywiście - wkrótce zaczęła się robić coraz to lepsza widoczność.
Z Przełęczy Brona można iść w kierunku Małej Babiej, albo tak jak my w kierunku Babiej Góry - Diablaka.
Czas podany na mapie wskazuje około 1 godzinę drogi na główny szczyt. Widoki po drodze były jednak tak przejmujące, że nie dało się tak po prostu iść..Chłonęłyśmy widoki jak gąbka, fotografując każdy fragment trasy.
Niedługo później naszym oczom ukazała się Mała Babia spowita chmurami.
Choć do pokonania na tym odcinku jest około 290 metrów w górę - jakoś się tego tak bardzo nie czuje, idąc na szczyt. Wygodnie się stąpa z nogi na nogęe coraz wyżej w górę.
Ale pamiętam, gdy szłam tędy pierwszy raz, w burzy, właściwie nie idąc a płynąc z błotem, w przeciwnym kierunku, w dół. Wtedy ta sama droga ta była da mnie bardzo trudna i męcząca.
Widać odcinek jaki przeszłyśmy od Przełęczy Brona..
A przed nami coraz ładniejsze widoki...
Mniej więcej w połowie trasy na szczyt Babiej.
Najładniejsze widoki z całej wyprawy.. pięknie..
I zbliżamy się do gołoborza na Babiej. Do szczytu już bardzo bliziutko.
Rzut oka w tył..
I dalej przed siebie..
I wreszcie na szczycie :)
Na szczycie posiedziałyśmy dłuższą chwilę, jednak plaga muszek bardzo utrudniała relaks. Około godziny 10:00 ruszyłyśmy spokojnym krokiem w dół, w kierunku Przełęczy Krowiarki.
Z Babiej na Sokolicę przez Gówniak i Kępę, miałyśmy około godzinę marszu, następnie kolejne 45 minut na Przełęcz.
Widok na szczyt, który zostawiamy za sobą.
Kopuła w wielu miejscach jest płaska i bardzo fajnie się idzie spacerowym krokiem.
Bardzo szybko zeszłyśmy na Gówniak, wysokość 1617m.
Z Gówniaka niemal biegiem, na Kępę - 1521m. Im szybciej się idzie, im bardziej się człowiek męczy tym więcej endorfin się wydziela:)
Tutaj zrobiłyśmy sobie chwilę przerwy.
W oddali widać kolejny punkt naszego szlaku - Sokolicę.
Zbliżenie..
I bardzo szybko się tam znalazłyśmy..
Im niżej jednak się schodziło, tym znowu więcej mgieł i chmur się pojawiało.
Cieszyłam się niezmiernie, że wyruszyłyśmy w drogę dość wcześnie. Dzięki temu miałyśmy dużo czasu, mogłyśmy nacieszyć oczy fajnymi widokami, bez pośpiechu, jednocześnie temperatura z rana była idealna. Około godziny 11 zrobiło się już bardzo gorąco, a turyści którzy szli dopiero na szczyt, wydawali się cali zlani potem. Zazdrosnymi oczami patrzyli na nas jak śmigałyśmy radosnym, szybkim krokiem w dół, w czasie gdy oni mozolnie dźwigali nogę za nogą pod górę w tym upale ;)
Byli i tacy co prosili, żeby im odsprzedać moje kije trekkingowe. Ciekawe, że jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, żeby tam handlować kijami, dla strudzonych turystów, którym już nogi odmawiają posłuszeństwa ;)
Droga z Sokolicy w dół na Przełęcz ma 1,6km, 390m w dół po stopniach ograniczonych drewnianymi kłodami. Kiedy jest sucho, idzie się bardzo wygodnie. Gorzej jak spadnie deszcz.
Przed godziną 12 dotarłyśmy na Przełęcz Krowiarki. Chwila odpoczynku i dalej niebieskim szlakiem do Zawoi Policzne na bus do Krakowa.
W czasie kiedy my już byłyśmy na samym dole, grupa turystów dopiero co wybierała się na szlak. Muszę powiedzieć, że to bardzo nieodpowiedzialnie. Godzina 12 na rozpoczęcie drogi to stanowczo za późno! W górach pogoda zmienia się bardzo szybko, a popołudniowe burze wszędzie zbierają żniwo.
Tego dnia o godzinie 13 zrobiła się ulewa i burza.. turyści, których mijałyśmy byli wtedy zapewne gdzieś w okolicach Sokolicy..
Niebieski szlak prowadzi bardzo przyjemnie lasem.
Niedługo później wyprowadza na asfaltową drogę, która zakosami biegnie jeszcze około 3km, aż do Zawoi Policzne, gdzie znajduje się przystanek PKS.
Tak jak wspominałam wcześniej - zastała nas ulewa. A nad nami, słychać było grzmoty, zapewne nad Babią. Dobrze, że byłyśmy już tak nisko i tak blisko przystanku.
Około godziny 14 wsiadłyśmy do busa, który zawiózł nad do Krakowa. Tam przesiadka na PKS do Katowic, a następnie autobus do domu.
To były bardzo udane dwa dni:)
Pierwszy dzień dał mi ostro w kość, głównie przez temperaturę i duchotę. Drugi dzień już zdecydowanie łatwiej.Wejście na Babią Górę mnie tak nie zmęczyło jak podejście na Jałowiec, pierwszego dnia.
Jestem bardzo zadowolona z wyprawy, oby więcej takich.
Pozdrawiam i do następnej relacji:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz