Relacje
- Babia Góra 1725m
- Bendoszka Wielka 1144m
- Czorsztyn
- Czupel 933m
- Dwudniowa Babia cz.I
- Dwudniowa Babia cz.II
- Góra Żar 761m
- Hala Rycerzowa
- Kotarz 985m
- Kudłoń 1274m
- Magurka Wiślańska 1140m
- Mogielica 1171m
- Mędralowa 1169m
- Pilsko 1557m
- Połonina Wetlińska
- Rachowiec 954m
- Romanka - Rysianka
- Skrzyczne 1257m
- Szyndzielnia - Klimczok - Magura
- Turbacz 1310m
- Urlop
- Wielka Czantoria 995m
- Wielka Racza 1236m
- Wielka Rycerzowa 1226m
- Wielki Stożek 978m
- Zielony Kopiec 1154m
- Ćwilin 1072m
- Ślub w Zawoi
sobota, 7 września 2013
Turbacz 1310m
Sobota, 10 sierpnia 2013r
To moje pierwsze wejście na Turbacz i w ogóle pierwszy kontakt z Gorcami.
Podobno Turbacz najpiękniejszy jest wiosną, kiedy to masowo zakwitają krokusy na hali. Dlatego planowałam zdobycie tej góry właśnie w tym czasie.. jednak plany swoje, a życie swoje. Rok temu wiosną miałam nieoczekiwany wyjazd na miesiąc za granicę, w tym roku pogoda była kiepska, wiosna przyszła późno - a kiedy się w końcu krokusy pojawiły - nie było czasu na dwudniowy wyjazd. Zostawiłam więc ten Turbacz na wakacje - i niestety.. pogoda nas bardzo zawiodła.
W tej relacji nie zobaczycie ani jednego zdjęcia z pięknymi widokami.. bo my również nic nie widzieliśmy. Dzień wcześniej padał deszcz, który w połączeniu z wysoka temperaturą sprawił, że wszytko zaczęło parować. Mimo że rano była ładna pogoda i wydawało się, że mgły się rozejdą, to niestety towarzyszyły nam calutki dzień.
Jestem bardzo zawiedziona, bo widoki spod Schroniska PTTK Na Turbaczu są przepiękne, oglądałam wiele zdjęć w internecie i miałam nadzieję zobaczyć to na własne oczy. Cóż, mówi się trudno.. nie teraz to następnym razem. Będzie pretekst, żeby znów wiosną planować Turbacz;)
Naszą trasę zaplanowałam na sobotę, ze względu na kolejkę linową Tobołów, którą zamierzaliśmy wjechać na szczyt o tej samej nazwie. W sobotę i niedziele kolej rusza o każdej pełnej godzinie, natomiast w tygodniu jedynie po zgłoszeniu się minimum 8 osób. Zatem pewniejszą opcją była dla nas sobota.
Na początku chcieliśmy z Turbacza schodzić zielonym szlakiem do Koninek przez Turbaczyk, ale pogoda była nieciekawa, więc ostatecznie wybraliśmy do zejścia krótszy szlak niebieski.
Ogólnie plan był następujący:
Łącznie 14 kilometrów, 400 metrów przewyższenia do pokonania na nogach i 300 metrów wjazdu kolejka, 840 metrów w dół. Czas przejścia bez postojów wg mapy to 4 i pół godziny. Nam ta droga zajęła równo 5 godzin już ze wszystkimi przerwami na jedzenie, picie, zdjęcia i czasem spędzonym w Schronisku (ponad pół godziny), szliśmy zatem dość szybko.
Dojazd komunikacją publiczną z Mszany Dolnej do Koninek prosty nie jest. Mimo, że miejscowości dzieli zaledwie kilkanaście kilometrów - to w ciągu dnia kursuje tylko kilka pksów/busów. Z Mszany Dolnej wyruszyliśmy busem o godzinie 9:25 i po około 20 minutach wysiedliśmy na ostatnim przystanku, choć w zasadzie nie było tam nawet wiaty przystankowej, ani rozkładu jazdy.. ciężko się więc domyśleć, że jest tam w ogóle przystanek. Dowiedzieliśmy się tylko od obsługi kolejki, że ostatni bus z Koninek do Mszany Dolnej jedzie o godzinie 15:45. Zatem czasu nie mieliśmy za wiele.
Tak wygląda sam koniec Koninek, gdzie wysiedliśmy z busa:
Po kilku minutach byliśmy już pod dolną stacją kolejki Tobołów:
Wjazd dla osoby dorosłej w jedną stronę kosztuje 12 zł.
Naprawdę warto zapłacić i zaoszczedzić sobie tych 300 metrów przewyższenia, wchodząc w lesie, bez widoków.
Czas wjazdu wynosi około 10 minut, pokonuje się dokładnie 309 metrów wysokości i 1450 metrów długości.
Ponieważ przyszliśmy dokładnie na godzinę 10 - czyli czas kiedy kolejka ma kursować, spodziewałam się tłumów. Niestety byliśmy zupełnie sami, a kasa była zamknięta. Udało nam się wypatrzeć kogoś z obsługi i dopytać czy uda się wjechać. Chyba niechętnie chcieli uruchamiać kolejkę dla dwójki turystów ;) Ale po chwili zjawił się jeszcze rowerzysta z dzieckiem - i kolejka ruszyła.
Wjazd był dla mnie szalenie stresujący. Po pierwsze mam lęk wysokości, a siedzenie na pojedynczym, chwiejącym się krzesełku zawieszonym kilka metrów nad ziemią do przyjemności nie należy, a po drugie z każdym metrem w górę, wjeżdżaliśmy w coraz większą mgłę. Były takie momenty, że nie widziałam krzesełka, które jechało przede mną. Jednak to tylko 10 minut wjazdu, więc warto było przezwyciężyć lęk i znaleźć się w tak krótkim czasie na wysokości 966m.
Górna stacja kolejki, widać jaka jest mgła..
Obok górnej stacji kolejki jest umieszczony drogowskaz, mówiący o tym, że zielonym szlakiem na Obidowiec dojdziemy w około 1 godzinę.
Zielony szlak wiedzie prawie po płaskim terenie, dopiero na sam szczyt Obidowiec 1106m jest nieco bardziej stromo.
Po kilku minutach doszliśmy na szczyt Tobołów 994m.
Symbolem Gorczańskiego Parku Narodowego jest salamandra plamista.
Po kolejnych kilku minutach we mgle, doszliśmy do szczytu Suhora o wysokości 1000m.
Niedługo później na Obidowiec.
W tym miejscu szlak zielony łączy się z czerwonym i biegnie dalej na Stare Wierchy. Naszym celem był Turbacz, na którego prowadził czerwony szlak. Stąd jeszcze około 1godzinę 30 minut.
Na szlakach pustki, spotkaliśmy jednego samotnego turystę.
Kilkanaście minut dalej znajduje się miejsce katastrofy samolotu sanitarnego z 25 maja 1973 roku. Jak czytamy na stronie Gorczańskiego Parku Narodowego:
" Na grzbiecie Obidowca 25 maja 1973 r. uległ katastrofie dwusilnikowy samolot sanitarny L-200 Morava. Odbywał on lot z Gdańska do Kielc, a następnie w drugim etapie leciał do Nowego Targu. Transportował chore dziecko, które z lotniska w Nowym Targu miało zostać zabrane do szpitala w Rabce Zdrój. Trudne warunki atmosferyczne, w tym silne opady śniegu spowodowały katastrofę. Zginęła matka transportowanego dziecka. Poważnego urazu kręgosłupa doznał pilot maszyny, natomiast dziecko uniknęło większych obrażeń. W akcji ratunkowej brała udział grupa podhalańska GOPR z Rabki Zdrój. Na miejscu zdarzenia, przy czerwonym szlaku turystycznym prowadzącym w kierunku Turbacza, postawiony jest symboliczny pomnik."
Dalsza droga wygląda tak samo jak wcześniej - nadal jest płasko i mgliście. Z drzew spadały na nas wielkie krople deszczu, ogólnie było wilgotno i chłodno.
Za szczytem Rozdziele 1198m szlak zaczyna się piąć w górę, ale nie ma tutaj większych stromizn - mamy do pokonania około 140 metrów przewyższenia na długości 1,9km.
Obraz jaki tworzą połamane drzewa i mgła wydaje się być nieco upiorny ;)
Ale to już końcówka drogi na Turbacz.
Po kilku minutach wyszliśmy na szczyt, na którym znajduje się kamienny obelisk, krzyż, tabliczka z nazwą i wysokością szczytu oraz kilka ławeczek.
Sam szczyt Turbacza jest zalesiony i mało atrakcyjny.
Narzeczony zjadł swoje kanapki, ja zrobiłam szybko kilka zdjęć i staraliśmy się jak najszybciej stamtąd uciekać - bo było naprawdę zimno i bardzo wiało.
Jeszcze kilka zdjęć pamiątkowych i w drogę.
Ze szczytu schodziliśmy w dalszym ciągu czerwonym szlakiem, po około 5 minutach drogi delikatnie w dół znaleźliśmy się pod Schroniskiem PTTK Na Turbaczu.
Pod samym Schroniskiej jest troszkę osób. Widać pogoda prawdziwych turystów nie odstrasza ;)
Przy Schronisku spędziliśmy około pół godziny, trochę się ogrzaliśmy, odpoczęliśmy i ruszyliśmy szybkim krokiem, niebieskim szlakiem w dół, żeby zdążyć na ten ostatni bus z Koninek do Mszany Dolnej.
Czas mieliśmy dość napięty, ponieważ na naszych zegarkach dochodziła już godzina 14:00, na dół mieliśmy 1h40minut drogi - a ostatni bus był o 15:45. Nie było mowy o żadnej pomyłce, zgubieniu szlaku, czy postoju.
Drogowskaz przy Schronisku wskazywał czas 2h15', ale nasza mapa mówiła o 1h40'.
Do pokonania w tym czasie jest 7,5km.. myślę więc, że idąc spokojnym krokiem trzeba liczyć te 2 godziny.
My natomiast spokojnym krokiem nie zamierzaliśmy iść ;) Wręcz zbiegaliśmy w dół. Było bardzo zabawnie ;)
Po kilkunastu minutach byliśmy na Czole Turbacza 1259m. Widoków niestety brak.
W wielu stromych miejscach w Gorczańskim Parku Narodowym porobione są schodki ułatwiające wchodzenie i schodzenie. To rzeczywiście dużo pomaga.
Mieliśmy dużo frajdy mogąc szybko zbiegać w dół:) Po drodze minęliśmy kilku turystów, którzy spod schroniska wyszli dużo wcześniej niż my.
Nasze obawy, że nie zdążymy na ostatni pks do Mszany Dolnej się nie sprawdziły. Dzięki temu że zbiegaliśmy z góry, droga zajęła nam nieco ponad godzinkę:) A na pks musieliśmy jeszcze czekać.
Zgodnie z planem o 15:45 wyjechaliśmy z Koninek i krótko po 16:00 byliśmy już w Mszanie Dolnej.
Pozdrawiam wszystkich czytających:)
Kolejna relacja już niedługo.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mgły tez maja swój klimat. Bardzo lubię taka pogodę, ale nie w górach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie.
Super blog. :)))))
Dziękuję bardzo. Zapraszam częściej:)
Usuń