sobota, 16 marca 2013

Wspomnienie z jesiennego wypadu w Beskid Śląski

Na jesień zaplanowaną miałam dwudniową wyprawę celem przejścia ponad 45km Worka Raczańskiego, na którą nie mogłam się doczekać od dawna. Niestety moja kumpela się rozchorowała, mnie też zaczęło coś brać przeziębienie - musiałyśmy odsunąć w czasie plany.

Ale pogoda piękna, szkoda by było nie skorzystać.. więc, 20 października mimo przeziębienia wybrałyśmy się bliżej, w Beskid Śląski. Okolice Wisły.
Do zrobienia 17,6km, 650m przewyższenia. Do zdobycia między innymi Soszów Wielki, Cieślar, Stożek Mały, Wielki Stożek i Kiczory. Trasa zaplanowana na 5h marszu.

Szczegółowy plan wycieczki:

Ktoś może zapytać - po co ja to wszytko piszę w tabelkach, skoro jest mapa? Ano po to bo lubię;) Dla mnie każda wyprawa w góry zaczyna się w głowie, uwielbiam siedzieć godzinami przy mapie, analizować i zastanawiać się jak zorganizować wyprawę. Poza już samą realizacją - to mój ulubiony etap całej wycieczki. Po jakimś czasie patrząc na mapę mamy pewne wątpliwości - "to myśmy szli w końcu niebieskim czy zielonym..?" - a ja wątpliwości nie mam, bo mam czarno na białym;)


Pogoda tego dnia była cudowna, gdyby nie te kolory to można by pomyśleć, że był lipiec! Ciepło, bezwietrznie, niemal bezchrmurne niebo, fajna widoczność:) No i niestety ogrom ludzi na szlakach.. przy schroniskach ciasno jak na głównej ulicy w mieście. To mnie niestety strasznie wkurza w Beskidzie Śląskim.. ludzie, komercjalizacja i tak dalej.

Z domu wyruszyłam ok 5:00.
Tuż przed 9:00 wysiadłyśmy z pociągu na stacji Wisła Uzdrowisko i ruszyłyśmy niebieskim szlakiem. Początkowo szlak prowadził ulicą, dopiero za osiedlem Jawornik wyprowadzał w polną ścieżkę.
Miałyśmy okazję spotkać urocze owieczki, które bardzo chciały się fotografować;)


Góry jesienią są niesamowite.



Po około 2 godzinach marszu przez przepiękny bukowy las..



..dotarłyśmy na Soszów Wielki.


Kanapki, uzupełnienie płynów, chwila odpoczynku i dalej w drogę.


O tej godzinie na szlaku było już całkiem dużo ludzi. Pogoda zachęciła nie tylko nas.



Widoczność była super. W oddali widać było nawet Tatry.




Ruszyłyśmy w kierunku Stożka.


Miejscami było dość stromo.


Po 2 kilometrach dotarłyśmy na Stożek Wielki.


Ludzi niestety tyle, że nawet nie chciało się dłużej zostać.

Ze Stożka drogę kontynuowałyśmy szlakiem czerwonym


Przez Kiczory.







Szlak czerwony wyprowadził nas na Przełęcz Łączecko na wysokości 774m, gdzie według mojego planu miałyśmy odbić na niebieski szlak, którym miałyśmy zajść wprost na stację kolejową Wisła Głębce.


Na samej Przełęczy szukałyśmy niebieskiego szlaku chyba z 15 minut.. odbicia nigdzie nie było. Poszłyśmy w ciemno jakąś utwardzaną drogą z nadzieją, że gdzieś w Wiśle wyjdziemy ;)

Po około 40 minutach spotkałyśmy miejscowych chłopaczków, którzy na nasze pytanie czy dojdziemy tą drogą do stacji kolejowej niemalże popukali się po głowie i kazali nam zawracać, bo "nie ma szans, żeby zdarzyć na pociąg".. że niby szybciej będzie wrócić, poszukać tego niebieskiego szlaku niż iść dalej utwardzoną drogą, bo to niby strasznie daleko i dużo więcej kilometrów. Moja intuicja mówiła jednak, że zawracanie  (w dodatku znowu pod górę..) to nie jest dobry pomysł, poszłyśmy więc dalej drogą. Po kolejnych 40 minutach wyszłyśmy w Wiśle, niedaleko stacji PKP :)
W ostatniej minucie zdążyłyśmy na pociąg powrotny do Katowic!
:)

2 komentarze:

  1. Tez kocham gory, szczegolnie zima. Tylko ,ze ja jestem z nad morza i nie mam kompana do wycieczek. Ode mnie pociagiem jedzie sie minimum 17 godzin do Zakopanego... Nie ma za bardzo polaczen gdziekolwiek eh

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo udana jesienna wycieczka. W jakim to okresie byliście na niej, bo w tytule brakuje daty. ;)

    OdpowiedzUsuń